Po
dwóch dniach w zasypanej śniegiem Odessie przyszedł czas by ruszyć
w stronę Kijowa. Kilkunastogodzinna podróż ukraińskimi pociągami
zdecydowanie przypadła mi do gustu. Przejechanie prawie 700
kilometrów kosztowało nas około 100 hrywien, czyli jakieś 20
złotych. Czasami w środku było zbyt gorąco, ale lepiej żeby
ogrzewanie działało, niż szwankowało. Kiedy pociąg odjechał,
zaparzyliśmy sobie herbaty, zjedliśmy zupki, a gdy zrobiło się
późno, migiem oczy lepiły mi się do snu. Zwiedzanie Odessy od
rana do wieczora było na tyle wyczerpujące, że tego dnia nie
miałam żadnych problemów z natychmiastowym zaśnięciem.
Pierwsze
wrażenie w Kijowie zrobił na nas dworzec centralny. Wikipedia
podaje, że obsługuje on 170 000 pasażerów dziennie. Jest ogromny,
a jego wnętrze zaskakuje. Oprócz głównej hali na parterze
znajduję się także darmowa poczekalnia, a na pierwszym piętrze
dwie wielkie płatne poczekalnie. Nasi sąsiedzi skrupulatnie dbają
o porządek na dworcach. Ochroniarze i milicjanci pilnują np. żeby
nie siadać na parapetach, sama się zapomniałam i szybko dostałam
reprymendę. Bezlitośnie traktują również bezdomnych, którzy w
mig zostają wyrzucani na zewnątrz. Podobno na Ukrainie
fotografowanie dworców czy stacji metra jest zabronione. Można mieć
przez to kłopoty lub zwyczajnie ochrona dworca może poprosić o
usunięcie zdjęć. Nie chcieliśmy ryzykować, dlatego zrobiliśmy
kilka ujęć. ;)
Kijowskie
metro robi duże wrażenie, jest najgłębiej położonym metrem na
świecie, a stacja Arsenalna jest najgłębiej położoną stacją -
aż 105 metrów pod ziemią. Jeden żeton kosztuję 2 hrywny czyli
około 50 groszy i pozwala na dowolną liczbę przesiadek.
Stolica
Ukrainy naszpikowana jest wspaniałymi zabytkami architektury.
Zaczęliśmy od spaceru reprezentacyjną aleją Chreszczatyk, a po
kilku minutach znaleźliśmy się na słynnym z minionych wydarzeń
Majdanie Niezależności. Plac mimo, że został doprowadzony do
porządku, wciąż daje odczuć emocje jakie tu niedawno panowały.
Wzdłuż jego krańców ustawione są symboliczne groby poległych z
kostek brukowych, na które wciąż donoszone są świeże kwiaty i
znicze. Nad placem góruje kolumna Berehyni upamiętniająca
odzyskanie niepodległości.
Z
Majdanu skierowaliśmy swoje kroki w kierunku Soboru Sofijskiego, na
nasze nieszczęście u jego bram ulokowano jarmark
świąteczno-noworoczny i tłumy ludzi skutecznie utrudniały
zwiedzanie. Za jego bramą na szczęście było już luźniej.
Dzwonnica, będąca zarazem bramą do Soboru Sofijskiego.
Wpisany
na listę Unesco, Sobór Sofijski zachwyca zwłaszcza oryginalnym XI
wiecznym wnętrzem ozdobionym mozaikami i freskami. Z zewnątrz
budowla ulegała znacznym przebudowom i restauracjom w XVII wieku, a
następnie szczęśliwie została przekształcona w muzeum, dzięki
czemu uniknęła wysadzenia w czasach rządu bolszewików.
Monaster św. Michała Archanioła o Złotych Kopułach na drugim końcu alei, został wysadzony i odbudowany dopiero pod koniec lat 90-ych.
Malowniczo położona na wzgórzu Cerkiew św. Andrzeja, której zielone dachy górują nad doliną Dniepru.
Następnie chcąc nie chcąc musieliśmy powoli wracać do hostelu, bo było już dość ciemno i zimno. Przedzierając się przez tłum kijowian bawiących się na jarmarku dotarliśmy jeszcze do zrekonstruowanej Złotej Bramy, pozostałości po średniowiecznych murach Kijowa.
Drugi
dzień postanowiliśmy przeznaczyć na zwiedzanie kolejnego cudu
Ukrainy, jakim jest Ławra Peczerska. Jest to ogromny kompleks
klasztorny i najświętsze miejsce Ukraińców. Powstawał od XI
wieku, składa się z Ławry Górnej i Dolnej, które usiane są
cerkwiami i całą masą innych zabudowań klasztornych. Górna
przeznaczona jest na muzeum, w Dolnej za to cały czas obecni są
mnisi. Cały zespół klasztorny też widnieje na liście
Unesco.
Widok na Górną Ławrę.
Sobór Uspieński i Wielka Dzwonnica.
Cerkiew Nadbramna Świętej Trójcy - główne wejście do Ławry.
Wnętrze Cerkwi Wszystkich Świętych.
Największą
atrakcją Dolnej Ławry są znajdujące się pod nią pieczary.
Miejsce życia i wiecznego spoczynku mnichów. Są to tunele drążone
w zboczu Dniepru, niekiedy nawet dwadzieścia metrów pod ziemią.
Zwiedzanie ich jest możliwe tylko ze świecami i są nieco
przerażające, gdyż wśród wąskich na szerokość jednej osoby
korytarzy w niszach ustawionych jest kilkadziesiąt szklanych trumien
kryjących szczątki świętych mnichów. Pod ziemią znajduje się
również kilka małych cerkwi.
Panorama Dolnej Ławry i Dniepru.
Z Ławry
poszliśmy pod pomnik Matki Ojczyzny znajdujący się na terenie
Muzeum Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Monument przytłacza swoim
rozmiarem i góruje nad okolicą, ma prawie sto metrów wysokości.
Ostatni
dzień w Kijowie postanowiliśmy poświęcić na zobaczenie dzielnicy
Padół. Przewodnik opisywał ją jako dzielnicę artystów, a ulicę
na nią prowadzącą porównał do paryskiego Montmartre. Było to
nieco na wyrost, jednak Padół zaimponował nam swoją
prawdziwością. Cerkwie przeplatały się tu z obdrapanymi
kamienicami, między którymi kursują wiekowe tramwaje.
Z pozdrowieniami dla Szumiego.
Cerkiew Opieki Matki Bożej na Padole.
Cerkiew św. Mikołaja na Dnieprze.
Zabytki
Kijowa zachwycają i z pewnością są warte odwiedzenia, samo miasto
jednak przeraża swoim ogromem, gigantycznymi blokowiskami. Mieszka
tu prawie trzy miliony ludzi i z każdego punktu widokowego, aż po
horyzont widzimy szare dwudziestopiętrowe wieżowce.