poniedziałek, 12 stycznia 2015

Nowyj God w Odessie.

Rok w rok ten sam, już tradycyjny dylemat - co robimy w Sylwestra? Ta zagwozdka towarzyszyła nam i w tym roku. Długo nie mieliśmy dosłownie żadnych planów i już oswoiłam się z faktem, że będziemy świętować na kanapie, przy dobrym filmie. Los chciał jednak inaczej i krótko przed świętami Paweł rzucił nam pomysł by przywitać nowy rok w Odessie. Z luźnej propozycji wykluła się ośmiodniowa wyprawa: Odessa - Kijów - Lwów. Czekało nas więc pokonanie ponad 3000 km.

Do dnia wyjazdu musieliśmy przetrwać płacze w naszych domach i komentarze typu: “chyba zgłupieliście, tam jest wojna”, “ty już nie wrócisz”. Do pociągu wsiedliśmy 30 grudnia, pierwszy odcinek Bydgoszcz-Przemyśl niesamowicie nam się dłużył. Po dziesięciu godzinach jazdy, z opóźnieniem wysiedliśmy w pięknym Przemyślu. Tutaj zaczęła się prawdziwa przygoda. Wybiegliśmy z dworca żeby złapać busa na granice. Czas nas gonił, jeśli nie zdążylibyśmy na pociąg do Odessy, to musielibyśmy zakończyć wyjazd we Lwowie, bo prawdopodobnie wszystkie miejsca w następnych pociągach były już wykupione na co najmniej kilka następnych dni. Przejazd wypchanym po brzegi busem, którego kierowca uparcie przypilnował aby w środku zajęta była cała przestrzeń, pozwolił nam odczuć, że jesteśmy już na wschodzie. Granice przekraczaliśmy niemal biegiem, chociaż bieg z ciężkimi plecakami na barkach nie należy do najprzyjemniejszych. Nasz wysiłek nie został nagrodzony, w Szegini mogliśmy pomachać na pożegnanie marszrutcę, ponieważ uciekła nam dosłownie spod nosa. Wtedy zaczęły się nerwy, a miny chłopaków nie były już takie roześmiane. Ja uparcie wierzyłam, że uda nam się zdążyć. Po dłuższej chwili oczekiwania i dreptania dla rozgrzewki po skrzypiącym pod butami śniegu podjechała kolejna marszrutka. Paweł swoim wdziękiem zauroczył Ukrainki, które bez żadnych próśb wpuściły go przed siebie i szybko udało mu się zająć miejsce. My dopchaliśmy się jako jedni z ostatnich. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Czekała nas dwugodzinna droga w nieogrzewanym busiku, nieodśnieżonymi, dziurawymi drogami do Lwowa.



Pozostawiający wiele do życzenia pod względem technicznym bus, jak to na Ukrainie bywa, sprawnie pokonywał zakręty, raz po raz wyprzedając osobówki. Dojeżdżając do Lwowa nikt z naszej trójki nie czuł już stóp,które po prostu zamarzły, a plecaki, które wieźliśmy cały czas na kolanach spowodowały, że byliśmy na prawdę zmęczeni. Lwów przywitał nas 11 stopniami mrozu. Udało się jednak dotrzeć przed czasem i po godzinie oczekiwania na przepięknym dworcu, siedzieliśmy już w cieplutkim pociągu do Odessy.

Na Ukrainie wszystkie pociągi na długich trasach posiadają tylko kuszetki, więc komfort podróży jest naprawdę dobry, a do tego są bardzo bezpieczne. W każdym wagonie jest pracownik, który kontroluje bilety, a następnie budzi podróżnych na odpowiednich stacjach, nie ma więc możliwości zaspania. Każdy otrzymuje własny komplet czystej pościeli, a w wagonie dostępna jest cały czas za darmo gorąca woda z samowaru. Dodatkowo pani prowadynka sama oferuje zaparzenie herbaty, jej koszt to podejrzewam nie więcej niż 50 groszy.


Przespaliśmy niemal całą drogę, a o poranku Odessa przywitała nas słońcem, mrozem i półmetrową warstwą śniegu. 



Cerkiew Św. Pantaleona.

Centrum Odessy to głównie XIX wieczne reprezentacyjne aleje usiane pięknymi neostylowymi kamienicami. Spójność architektoniczna naprawdę zachwyca, a ogromne gmachy Opery, czy Nowej Giełdy dopełniają się ze znajdującymi się nieopodal cerkwiami o złotych kopułach, meczetem czy zabytkami kultury judaizmu. Gdy przemierzaliśmy regularną szachownicę ulic, wszędzie dało się zauważyć atmosferę zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, które my mieliśmy już za sobą. 


Brodskaya Synagoga.


Sobór Przemienienia Pańskiego.


Wykusz budynku Muzeum Sztuki Wschodu i Zachodu.

Urzekł nas też pasaż odeski, którego łatwo ominąć, gdyż jest skryty wśród kamienic. Zachwycił nas swoim imperialistycznym wnętrzem, pełnym dekoracji i rzeźb. Innym miejscem, które zdobi Odessę jest wspomniana wcześniej Opera, nieopodal Bulwaru Nadmorskiego, w którego centrum znajdują się znane z filmu Pancernik Potiomkin schody - symbol Odessy. Roztacza się z nich wspaniały widok na port i Morze Czarne. To właśnie na bulwarze pod budynkiem Starej Giełdy witaliśmy nowy rok. 


Przepiękne wnętrze pasażu odeskiego...
.

..i jego detale.


Wspaniały gmach Opery.



Słynne schody Potiomkinowskie.

W nocy doszło już do -18 stopni, więc przed sylwestrową nocą musieliśmy się odpowiednio “rozgrzać”. W sklepie zaopatrzyliśmy się w miejscowe, niekoniecznie wykwintne wina, do których zagryzaliśmy, podobno sławne, ukraińskie ciasteczka wypełnione słodką masą makową. Ledwo zdążyliśmy przywitać Nowy Rok na bulwarze, na który wybraliśmy się wraz z wszystkimi gośćmi hostelu i obsługą. Bawiliśmy się przy dźwiękach ukraińskiego disco-polo, tańcząc z miejscowymi i składając im życzenia. Wszyscy byli pozytywnie do nas nastawieni i nikt nie odmówił nam wspólnych pląsów. Jeden z Odesitów recytował nam nawet słowa Mazurka Dąbrowskiego, co bardzo nas zdziwiło. 


Witamy Nowy Rok.


Szprotka z Pawłem.


Pozdrawiamy ukraińskiego Mikołaja, kimkolwiek był.

W Nowy Rok postanowiliśmy z bliska zobaczyć Morze Czarne, które okazało się być niezwykle czyste, a jego zimowe oblicze przepiękne. Jeden Ukrainiec proponował nam nawet, byśmy tak jak on w nim popływali, jednak na myśl przychodziła mi amputacja kończyn. Wieczorem spróbowaliśmy jeszcze ukraińskiego jedzenia w jednej z restauracji, a potem udaliśmy się na pociąg do Kijowa. Odessa okazała się piękna, kiedyś tu wrócimy.


Piękne Morze Czarne.


Batmobil w ukraińskim wydaniu.



Jedna z malowniczych kamienic.



Pałac Woroncowów.


Port widziany ze schodów.



Muzeum Archeologiczne. 





Hala dworca.

3 komentarze:

  1. Zazdroszczę Wam bardzo ! Nowy Rok godnie przywitany :)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny opis, proponuje opisac jeszcze w detalach ceny, wiecej o miejscowych jaks ie z nimi rozmawiało itp;

    OdpowiedzUsuń
  3. Zarówno Odessa jak i Kijów ma wiele do zaoferowania. Ciekawe miejsca i w większości ładne budynki.

    OdpowiedzUsuń